IV Niedziela Adwentu
(rok A)
Mt 1, 18-24
Obejrzyj medytację na YouTube
Medytacja na IV Niedzielę Adwentu
We wtorek wigilia, ale już w czwartek, usłyszymy od niejednej osoby, to zdecydowanie pogańskie, przysłowie „Święta, święta i po świętach”. Jest to stwierdzenie ludzi, którzy są rozczarowani świętami. No, przygotowywali się: okna pomyli, dywany wytrzepali, serników napiekli; ale o wszystko jakby nadmuchać pustą bańkę, która pękła i nic po nie zostało.
A jest tak, bo zapomnieli o tym, żeby to co najważniejsze, było najważniejsze. A zapomnieć nie jest trudno, gdyż ten zlaicyzowany świat już od listopada przyozdabia centra handlowe w choinki, wszędzie słychać pioseneczki o gwiazdeczkach i reniferkach, a gruby, czerwony krasnal rozdaje cukierki. Świętowanie narodzin Zbawiciela świata, skutecznie zamienił na czczenie domowego ciepełka, spotkania z rodziną i całowania pod jemiołą.
Oczywiście, to ważne i piękne spotkać się przy wigilijnym stole, ale psu na budę to wszystko, kiedy główny Bohater tych świąt spychany jest na drugi tor; kiedy naszym jedynym przygotowaniem są porządki domowe, zamiast przewietrzenia serca; kiedy oczekujemy jedynie na rodzinę, a nie na Jezusa Chrystusa.
Więc nie ma się czemu dziwić rozczarowaniu tak wielu, kiedy okna znów się zabrudzą, skończy się ostatnia sałatka, a rodzina wróci do siebie.
Co więc zrobić, kiedy wigilia już pojutrze?
Wzorem jest św. Józef, który dziś przyjmuję Maryję do siebie; Maryję, która pod swoim sercem nosi cel i sens życia. Chociaż ta decyzja Józefa musiała być trudna, bo pod swój dach przyjął kobietę, która jest w ciąży nie z nim, a jedynym argumentem za tym, że owe dziecko to Syn Boży, jest sen anioła.
Pan Bóg przez te święta, kolejny już raz, chce wejść w nasze życie. Chce być tym najważniejszym gościem. Tym, którego z dniem dwudziestego szóstego grudnia nie odprawimy do drugorzędnej rzeczywistości naszego życia.
Dziś jest ostatni gwizdek. Czy pozwolisz zaprosić się na przeżywanie tych świąt bez rozczarowania?
Medytację przygotował al. Bartosz Olszewski SAC