„Tup, tup, tup; na, na, na” – czyli wiecznie młoda i żywa WPP AG 17.
Ponad 270 km, wiele tysięcy kroków, sporo rozmów – tych poważnych i tych całkiem niepoważnych. Uśmiechy i grymasy bólu, entuzjazm i chwile podłamania. Są to hasła, ale każde z nich określa jakiś element pielgrzymowania na Jasną Górę.
Jedni wyszli po raz pierwszy, inni już x-nasty albo n-dziesiąty raz. Z motywacją duchową albo tą bardziej zwyczajną, ludzką. Jako pokuta lub po prostu oderwanie się od codzienności i zwykły „reset”. Niezależnie kto szedł, który raz szedł i dlaczego szedł. Na pewno szedł z Nim Bóg. Na pewno towarzyszyła Mu obecność Miriam – ta zauważona lub jeszcze niezauważona.
14 sierpnia ponad 700 pielgrzymów WPP AG 17 (Warszawska Pielgrzymka Piesza Akademickich Grup 17-stek) weszło do kaplicy cudownego obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Tym razem pątnicy mogli przejść całą trasę, mogli wrócić do normalnego – już nie „zdalnego” – pielgrzymowania. Wielu czuło głód po przerwie, teraz mogli w końcu pójść, zanieść to, co noszą na co dzień i to, co zanieść prosili inni – podziękowania, prośby, choroby, rozwody, kryzysy, nowe etapy życiowe, poszukiwania drogi powołania, poszukiwania wiary, siły, nadziei.
Jestem bardzo, bardzo wdzięczny, że mogłem pielgrzymować razem z „17-stką”, której klimat jest niepowtarzalny. Trasa rzadko przebiega głównymi drogami czy asfaltem, co pozwala iść wśród pięknych widoków i ciszy natury. Natomiast grupa, w której szedłem urzekła mnie, a była to grupa Biało – Czerwona. To właśnie ona dała początek tej pielgrzymce i jest matką wszystkich innych grup. Tutaj jest miejsce dla każdego, tutaj idą całe rodziny, wręcz całe kolejne pokolenia rodzin. Przedział wiekowy jest mocno zróżnicowany, ale ciągle czuć w niej wielki entuzjazm, radość i młodość – a to pewnie dzięki sporej liczbie młodzieży, która zaraża tym resztę grupy, a także dzięki starszej młodzieży, czującej się wciąż młodo.
Wracam z drogi, wchodzę w codzienność dużo bogatszy duchowo, dużo bogatszy w relacje i dużo lepiej uformowany ku kapłaństwu, które czeka na mnie tuż, tuż – już za rogiem.
Bogu niech będą dzięki!