Mt, 20,1-16a

Medytacja na 25 niedzielę zwykłą roku A

Mt 20, 1-16a


Jezus powiedział do swoich uczniów:

Królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy (Mt 20,1).

Na pierwszy rzut oka, takie postępowanie właściciela winnicy nie jest ani zaskakujące ani nietypowe. On ma winnicę, potrzebuje robotników, więc wychodzi na zewnątrz, aby ich szukać. Robi to wczesnym rankiem, aby jak najszybciej znaleźć odpowiednich ludzi. Prawdopodobnie, nie chciał marnować czasu, ponieważ wiedział, jak ważne jest, aby winnica była uprawiana od rana do wieczora.

Ciekawa rzecz – właściciel winnicy kilkakrotnie wychodził, aby wynająć kolejnych robotników. Po co? Czy rzeczywiście brakowało mu ludzi? Być może winnica była aż tak duża, że potrzebował rzeszę robotników? Nie wiemy o tym… I to z resztą nie jest dla nas ważne. Aby zrozumieć jego postępowanie, mamy uświadomić sobie  jedną rzecz. Gospodarz winnicy wychodzi szukać kolejnych robotników nie dlatego, jakoby mu brakowało dodatkowych rąk do pracy, lecz dlatego, że chce dobra dla tych ludzi. On dostrzega ich potrzeby. Pyta:

Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?

Odpowiedzieli mu:

Bo nas nikt nie najął.

Rzekł im:

Idźcie i wy do winnicy (Mt 20, 6n).

Myślę, że nie trzeba specjalnych badań egzegetycznych, aby dostrzec w osobie właściciela winnicy samego Boga, który, mówiąc kolokwialnie, od wczesnego ranka aż do późnego wieczora szuka ludzi, konkretne osoby. Szuka właśnie Ciebie!

Drogi Bracie, droga siostro, a co Ty zrobisz, kiedy Chrystus, pewnego dnia, o nieznanej godzinie, zapuka do drzwi Twojego serca. Czy wpuścisz Go? A jeśli wpuścisz, to czy zostaniesz razem z Nim do końca swego życia? Czy pójdziesz pracować do Jego winnicy?

Czasami, można usłyszeć takie zdania:

Jestem z Chrystusem! Kocham Kościół!,

a mimo to takie deklaracje pozostają bez przełożenia na życie codziennie. Bo kiedy komuś się poszczęści, ktoś zostanie wyróżniony, doceniony przez innych ludzi, to prawie od razu można usłyszeć jakieś narzekania, pretensje, pewne roszczenia względem samego siebie. No przecież nie jestem gorszy, dlaczego u niego jest tak, a u mnie jakoś inaczej.

Podobną sytuację możemy zobaczyć w dzisiejszej Ewangelii. Ktoś z robotników powiedział:

Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty (Mt 20,12).

Wydawałoby się, że takie niezadowolenie jest słuszne, ale w tym przypadku nie chodzi o niezadowolenie jako takie. Tu jest coś więcej. Chodzi o wewnętrzną postawę względem innego człowieka. Ci robotnicy nie potrafili spojrzeć na innych ludzi oczami gospodarza winnicy. Przecież on ich nie okłamał, dał tyle ile obiecał. Oni sami zgodzili się na taką umowę. Widząc jednak jego dobroć, zaczęli faktycznie zazdrościć robotnikom, którzy przystąpili do pracy, jako ostatni. I właśnie ta zazdrość stała się przyczyną ich nie zadowolenia.

Przecież w ostatecznym rozrachunku nie jest rzeczą najważniejszą sama ilość dokonanych dzieł. Ważna jest jakość, a mianowicie ta intencja, owe wewnętrzne pragnienie, z którym podejmują się kolejne sprawy. I rzeczywiście – ci, którzy stawią na ilość, bez szczególnej uwagi na jakość, będą ostatnimi, a ci, którzy dbając o czystość intencji, konsekwentnie i bez “chorego aktywizmu” podejmują kolejne zadania, sprawy, wyzwania, właśnie ci będą pierwszymi.


Medytację przygotował Maksim Bolandz – nowicjusz II roku, alumn I roku Wyższego Seminarium Duchownego Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego w Ołtarzewie.